Donat Wądołowski -Ostoja
ŁAPANKA
Zapadał letni wieczór roku 2010, kiedy po kolejnej dniówce wracaliśmy z bratem
do domu. Większość robotników pracujących w pobliskich firmach kierowała się w stronę Placu Edukacji Narodowej, na którym krzyżowały się linie wszystkich
systemów komunikacji miejskiej. Od placu odchodziły ulice: Inżynierska, Lekarska, Uniwersytecka, Ekonomiczna i Rolnicza. Był to dziwny plac i
zdecydowanie nie lubiany przez powracających codziennie z pracy młodych robotników .
Około 100 metrów przed placem, w miejscu
w którym był on w całości widoczny, brat zaczął się nerwowo rozglądać na wszystkie strony. Zatrzymaliśmy się.
- Mam złe przeczucie - szeptał - poza tym kręcą się tu jacyś
nieznani osobnicy...
- Czy nie jesteś po prostu przewrażliwiony? Mamy dopiero lipiec, a najgorsze przychodzi
z końcem września- uspakajałem go.
- A jednak uważam, że powinniśmy tu choć przez pół godziny poczekać,
aż plac opróżni się z ludzi.
- Zgoda, możemy poczekać – poparłem brata bo był starszy i zawsze miał rację. Usiedliśmy na ławce.
Rzeczywiście, instynkt samozachowawczy nie zawiódł nas. Kilka minut później
ulicą przemknęły dwa autobusy i błyskawicznie w gangsterskim stylu zatarasowały wlot na plac. Tłum
młodych ludzi rzucił się gwałtownie do ucieczki w kierunku czterech wolnych jeszcze ulic. Na próżno! Nim uciekinierzy zdołali pokonać połową dystansu , wszystkie ulice były już zablokowane.
Akcja przeprowadzona przez Zjednoczone Siły
Uczelnianych Komisji Rekrutacyjnych zaczęła się bardzo efektownie.
UKR Uniwersytetu zamykał ulicę
Uniwersytecką, UKR Politechniki ulicę Inżynierską, no i pozostałe wedle charakteru uczelni i nazwy ulicy. Tylko UKR Akademii Wychowania Fizycznego przyczaiła się za dwumetrowym
płotem, aby wyeliminować do minimum przypadkowość kandydatów . Wyławiała tych nieszczęśników,
którzy zdołali wykazać się dobrą sprawnością fizyczną przeskakując płot –
pułapkę.
- Rany Boskie! – jęknął mój brat– dorwali Stacha!
- Przecież sam mówiłeś o nim, że to „mulisko co do trzech nie potrafi
policzyć”, więc długo tam nie zagrzeje miejsca... a może i firma
go wyreklamuje ?
- To już nie te czasy! Od momentu wprowadzenia
Reformy Szkolnictwa Wyższego wyrównają mu szanse. Podadzą mu pomocną
dłoń. Będzie ustawiony do końca...
- Do końca życia się nie wypłaci z tych pomocnych pożyczek–
wszedłem mu w słowo.
Niezdecydowani przyszli studenci stali na środku placu, nikt nikogo nie popędzał, a oni podejmowali życiową
decyzję co do kierunku studiów. Właściwie powinni być szczęśliwi, że mają okazję
wyboru, gdyż jeszcze nie tak dawno komisje rekrutacyjne prowadziły
nabór oddzielnie, nie dając żadnej możliwości na zmianę
decyzji i dbając tylko o to, aby się wykazać przed ministerstwem wysokim wskaźnikiem przyjęć.
Powinni być szczęśliwi, ale
nie byli. Cóż, nie każdy może być szczęśliwy, gdy zamienia pracę dającą niezależność
finansową, na pięcioletnie studia, podczas których wyrzeka się przytulnego mieszkania na rzecz akademika, podczas których zmuszony jest poddawać swój przewód pokarmowy niekończącym się
eksperymentom ze strony personelu stołówek, podczas których wystawia się na
eksperymenty psychiczne ze strony asystentów i ministerstwa...
...A po uzyskaniu dyplomu zarabiać
ćwierć tego co przed studiami, spłacać latami naukowe pożyczki i być wyzywanym od frajerów i
magistrów przez byłych kolegów.
Akcja dobiegła końca. Plac opustoszał.
Beani rozjechali się do swoich uczelni na otrzęsiny. Nikt nie próbował zbiec ze studiów, za najmniejszą
próbę ucieczki otrzymywało się skierowanie na siedmioletnie studia
doktoranckie.
Wyszliśmy z krzaków i pośpiesznie
wróciliśmy do domu. Łzy radości w oczach naszej mamy mówiły nam, iż jest bardzo szczęśliwa,
że znowu nie dostaliśmy się na studia...
Copyright Donat Wądołowski -Ostoja.